Już tylko tygodnie dzielą nas od startu sezonu olimpijskiego. Na ostatniej prostej błyszczy Andżelika Wójcik. Polska panczenistka w Inzell ustanowiła nowy rekord kraju na 500 metrów, a na dwukrotnie dłuższym dystansie znacznie poprawiła "życiówkę". Jej rezultaty rozbudzają nadzieje przed igrzyskami w Pekinie.
Na cztery miesiące przed ceremonią otwarcia kibice biało-czerwonych w kontekście walki o olimpijskie medale mogą liczyć głównie na skoczków narciarskich i Natalię Maliszewską. Wyniki z poprzedniego sezonu sprawiły, że kandydatką do sprawienia niespodzianki stała się alpejka Maryna Gąsienica-Daniel. Przedsezonowa forma do listy bacznie obserwowanych każe dołożyć również Wójcik, uprawiającą łyżwiarstwo szybkie.
Sprinterka długi czas była w cieniu Kai Ziomek, która stale poprawiała wyniki na 500 metrów. W lutym 2020 roku w Salt Lake City uzyskała 37,79 sekundy. Na tamtym etapie rekord życiowy Wójcik wynosił 38,42. Już wówczas łyżwiarka z Lubina czyniła jednak widoczny progres.
(R)ewolucja
Ciężkie i mądre treningi w końcu przyniosły skutek. Już w ubiegłym roku 24-latka pokazała światu, że sam byt w szerokiej czołówce nie będzie jej zadowalał. W wybrakowanym przez pandemię Pucharze Świata jeździła niezwykle regularnie, zachowując siódme miejsce w klasyfikacji generalnej. "Życiówkę" poprawiła znacznie, uzyskując w hali Thialf 37,87 sekundy.
Na kończących sezon mistrzostwach świata była dziewiąta i ponownie pokazała, że może być najszybszą wśród Polek. Niewielu spodziewało się jednak, że dalsze postępy będzie wykonywać tak dynamicznie i stale. Kolejny gigantyczny krok w kierunku najlepszych wykonała zaledwie pół roku później.
Błysnęła w Inzell, gdzie obecnie trenuje cała reprezentacja Polski. Już w ubiegłym tygodniu, podczas pierwszych przedsezonowych zawodów testowych, Wójcik pobiła rekord życiowy. Przejechała 500 metrów w 37,84 sekundy. W ten weekend była jeszcze lepsza.
Najpierw podczas sobotniej części rywalizacji "wykręciła" świetne 37,89 sekundy, łącząc to z kapitalnym (jak na nią) 1:15,340 na 1000 metrów. Pobiła tym samym "życiówkę" w tej konkurencji o przeszło dwie sekundy (!), co stanowi pewien ewenement. W niedzielny poranek skupiła się wyłącznie na "pięćsetce". Uzyskała czas 37,647.
To nie tylko nowy rekord Polski, ale – w co wierzymy – przedsmak sezonu olimpijskiego. Rezultat osiągnięty w Max Aicher Arenie dałby podczas rozegranych na tym samym torze mistrzostwach świata 2019 czwarte miejsce. Ten fakt rozbudza wyobraźnię.
Oczywiście, od czasu tamtych zawodów minęło sporo czasu, a świat również poczynił kroki do przodu. W sprincie ważne są jednak detale, a o miejscu decydują często dziesiąte czy nawet setne części sekundy. Wójcik stale je urywa, zbliżając się do najlepszych. Pytanie brzmi: jak blisko będzie w lutym w Pekinie?
Andżelika Wójcik – progres w rekordzie życiowym na 500 metrów
luty 2019, Inzell: 38,84 sekundy
luty 2020, Salt Lake City: 38,42 sekundy
styczeń 2021, Heerenveen: 37,87 sekundy
październik 2021, Inzell: 37,84 sekundy
październik 2021, Inzell: 37,647 sekundy (nowy rekord Polski)
Andżelika Wójcik – progres w rekordzie życiowym na 1000 metrów
marzec 2018, Salt Lake City: 1:17,57
październik 2021, Inzell: 1:15,34
Droga do Pekinu
Sezon 2020/21 rozpocznie się w ostatni weekend października. Wówczas w Tomaszowie Mazowieckim odbędą się mistrzostwa Polski na dystansach, które będą stanowić jednocześnie kwalifikacje do kadry. Dwa tygodnie później, także w Arenie Lodowej, rozegrany zostanie pierwszy Puchar Świata.
Podczas pierwszych czterech imprez prestiżowego cyklu panczeniści będą walczyć o awans na igrzyska w Pekinie. Uzyska go (na 500 metrów) czołowa "dwudziestka" klasyfikacji generalnej, do której dokooptowanych zostanie 10 niżej sklasyfikowanych zawodników przodujących w rankingu czasów. Każdy kraj będzie mógł zabrać maksymalnie trzech reprezentantów w każdej konkurencji.